Na tropie renów
Na tropie renów
2.Słońce tymczasem wzeszło wysoko, ale świat bynajmniej się nie obudził. Wciąż ten sam bezruch i martwota. Jedynie na lodospadach u wylotu wąwozu Fersmana światło grało, jakby nas mamiąc ku sobie, i niezliczone potoki, padając z Engporru, mieniły się na progach, przydając dolinie nikły pozór życia.
– Popatrzcie na prawo – wykrzyknął Leming – oto głowa Pawry, kucharza Kujwy. A tam, w dole, leży nos.
Ojej! Z takiej perspektywy jeszcze Pawry nie oglądałem. Ciarki po plecach. Nad nami, hen wysoko w górze, wysterczał z grani skalny łeb – potężne żuchwy, wąskie jak u małpy czoło i ciemna wyrwa po kamiennym ułomku, który się walał u podnóża. Skrót perspektywiczny sprawiał, że skała od dołu jeszcze bardziej przypominała głowę neandertalczyka. Być może ten wojownik Czudzi trafił do bajek saamskich nie przypadkiem, lecz jako pogłos walk homo sapiens z człowiekiem kopalnym? Jeśli przyjąć, że protoplastami Saamów byli kromaniończycy – to czemu nie?
Z zamyślenia wyrwały mnie okrzyki zachwytu. To Tadek po francusku się radował i nie bacząc na bolące kolano, skakał z miejsca na miejsce, fotografując zajadle. Widoki dookoła rzeczywiście na to zasługiwały. Dotarliśmy do skraju doliny – przed nami niecka z małym górskim stawem pod cieniuchną warstwą świeżego lodu (jak pod szybką z miki), z trzech stron otoczona niebotyczną galerią obrazów. Arcydzieła kaligrafii...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta