Na tropie renów
? Mariusz Wilk | Dziennik północny
1. Pierwsze renifery zobaczyłem na Półwyspie Kolskim przed drewnianym budynkiem dworca kolejowego w Oleniogorsku. Stały na granitowym postumencie, odlane z żeliwa i pokryte srebrną farbą. Jak dwaj czekiści na pomniku w Wielkiej Zatoce.
Oglądać sowchozowych stad nie chciałem, wystarczyło, że obejrzałem film Wdowina o jesiennym spędzie. Na kadrach zaganiania stada do korralu reny przypominały pegeerowskie bydło, nie mając nic wspólnego z dumnymi królami tundry.
Dlatego z radością przyjąłem propozycję Leminga, by się razem z nim wybrać na przedzimowy obchód Łowozierskich Tundr. Tym bardziej że akurat w tym czasie miał do mnie zajechać Tadek Michalski z Paryża i pomyślałem, iż warto mu pokazać Łujawrurt z wytrawnym przewodnikiem. A zarazem była to moja ostatnia szansa, że ujrzę reny żyjące na swobodzie.
Tadek nigdy wcześniej nie był w Rosji. Tym bardziej – w rosyjskiej prowincji. Jednakże trzymał się dzielnie i nie dał poznać po sobie mocy zderzenia z północną rzeczywistością. Dopiero potem się przyznał, że nogi mu wymiękły, gdy zobaczył łódź, na której mieliśmy płynąć do obozu Pirasa. Łódka w istocie nie budziła zaufania. Po drodze motor raz i drugi gasnął, to świece zalewało, to rozrusznik się chrzanił, przystawaliśmy do brzegu, Leming remontował i w sumie trochę nas pobełtało po jeziorze. Mimo to do obozu pod Punkaruajw dotarliśmy cali i żywi....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta