Sikorski gra ostro
Zmiana sposobu negocjacji z Amerykanami w sprawie tarczy może być dobrym krokiem. O ile celem rządu Tuska jest porozumienie z USA, a nie zapewnienie sobie sympatii w kraju i w Europie – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Amerykanie z dużym zdziwieniem zareagowali na zmianę polskiego stanowiska w sprawie tarczy antyrakietowej. Najwyraźniej wcześniejszych zapowiedzi polityków Platformy Obywatelskiej nie traktowali zbyt poważnie. Liczyli na to, że bezwarunkowa niemal miłość Warszawy do Waszyngtonu jest wieczna.
O tym zaskoczeniu świadczą wypowiedzi przedstawicieli amerykańskiej administracji, a także błyskawiczna wizyta w Warszawie podsekretarza stanu USA Daniela Frieda, który odwiedził nasze MSZ i prezydenta Kaczyńskiego chwilę po tym, jak Bogdan Klich przedstawił w Waszyngtonie polskie warunki. Tak szybka wizyta nie jest normalną praktyką.
Kaczyński zainteresowany tarczą
Kiedy po raz pierwszy pojawił się amerykański pomysł tarczy antyrakietowej i polskiego w nim uczestnictwa, większość klasy politycznej, a w każdym razie jej postsolidarnościowej części, była mniej więcej przekonana, że powinniśmy wziąć udział w tym projekcie. Zwyciężył pogląd, że im bardziej będziemy wpleceni w międzynarodowy system bezpieczeństwa, im bardziej trwały będzie nasz związek z Waszyngtonem, tym lepiej dla naszego bezpieczeństwa. Proste zestawienie naszych doświadczeń...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta