Mój tata Ryszard Kapuściński
Rene Maisner opowiada „Rz” o swych relacjach z ojcem, na świecie znanym jako Cesarz Reportażu. Zapamiętała go jako człowieka ambitnego i pracowitego, wrażliwego, ale niechętnie mówiącego o uczuciach. W środę mija pierwsza rocznica śmierci pisarza
RZ: W finale „Wojny futbolowej” pani ojciec przywołał fragment powieści „Moby Dick”, który jest metaforą jego reporterskiej wędrówki dookoła świata. „Wszelako dokądże wiedzie taka podróż? Wiedzie ona przez niezliczone niebezpieczeństwa właśnie do tego samego punktu, z któregośmy wyruszyli; tam, gdzie ci, których w bezpieczności pozostawiliśmy za sobą, byli i tak przez cały czas, pierwsi przed nami”. Jak zapamiętała pani powroty ojca z takich wypraw?
Rene Maisner: Widzę taką scenę: mam dziesięć lat, mama chodzi po mieszkaniu, trzyma w ręku list i płacze. Tata przebywał wówczas w Afryce Wschodniej, gdzie zapadł na malarię. Wyniknęły komplikacje i mógł umrzeć. Mama wyjechała, by się nim zaopiekować, a ja zostałam z babcią. Minął rok. Któregoś dnia wieczorem wybrałam się do koleżanki, a tu nagle przychodzi po mnie mama. Powiedziała: „Wróciliśmy”. Pobiegłam do domu, tata mocno mnie przytulił. Zawsze tak robił – ściskał mnie mocno i długo. Był człowiekiem, który okazywał uczucia, ale nie potrafił o nich mówić. Słuchał cierpliwie, ciekawiło go, co ma do powiedzenia człowiek spotkany gdzieś na końcu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta