Być albo nie być Rudy’ego Giulianiego
Prawybory na Florydzie. Dzisiejsze głosowanie ma być dla byłego burmistrza Nowego Jorku jak wejście smoka
W niedzielny poranek Giuliani stoi na mównicy synagogi w Boca Raton w jarmułce na głowie. – Jako prezydent pozostanę w ofensywie. Nie pozwolę na wycofanie wojsk z Iraku, nim nie osiągniemy zwycięstwa. Nie pozwolę, by Iran został atomowym mocarstwem – mówi.
Chwilę potem wsiada do autobusu, by ruszyć na spotkanie w klubie zrzeszającym Amerykanów włoskiego pochodzenia. Dzień wcześniej spotkał się z Kubańczykami w Miami. Słynny burmistrz Ameryki szuka wsparcia u kogo się da.
– Wierzymy w zwycięstwo, ale będzie ciężko – przyznają ludzie z jego sztabu. Pomagający mu w kampanii kongresman Peter King mamrocze coś pod nosem, gdy kobieta z napisem „Giuliani” na koszulce pyta go o szanse zwycięstwa byłego burmistrza Nowego Jorku.
Giuliani od tygodni przemierza wzdłuż i wszerz Słoneczny Stan. Prowadził tu energiczną kampanię już wtedy, gdy inni kandydaci kostnieli z zimna wśród pól Iowa i ściskali tysiące dłoni w maleńkim...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta