Miłość w czasach grafomanii
Wojciech Młynarski twierdzi, że tekściarze kończą dziś pracę tam, gdzie on zaczyna – na rybce, czyli kilku słowach pasujących do melodii
Słuchając polskich piosenek o miłości, które są dziś na listach przebojów, trudno się oprzeć wrażeniu, że autorzy tekstów cierpią nie tylko na ubogi zasób słów, ale także pomysłów, środków wyrazu i życiowych doświadczeń.
Takiego zalewu grafomanii dawno nie było. Częściowo jest to skutkiem pośpiechu, jaki towarzyszy wydawaniu popowej płyty. Słowa piosenek, zwłaszcza tych, które mają się stać przebojami, pisane są najczęściej w ostatniej chwili. Sens jest mało istotny, ważne, by zgadzała się liczba dźwięków. A że tantiemy nadal są wysokie, większość wykonawców próbuje sama podołać wyzwaniu. Bywa, że zawodowy tekściarz musi dopasować refren do zwrotek napisanych wcześniej przez agentkę piosenkarki. Nadzieja, że któregoś dnia rozbłyśnie na horyzoncie druga Agnieszka Osiecka, słabnie z każdym przebojem. Polskie tekściarstwo sięgnęło dna.
Złamana w głębi
O dnie śpiewają teraz wszyscy. „Może gdyby te nasze słowa, te kamienie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta