„Zajączki” premiera Mazowieckiego
Wasz prezydent, nasz premier” zadecydował bohater naszych czasów, od tamtej chwili (3 lipca 1989 roku) uznany nie tylko za najwyższy autorytet moralny, ale i za politycznego geniusza. I słowo ciałem się stało. Premierem rządu – pierwszego niekomunistycznego gabinetu w powojennej Polsce, co podkreślano przy każdej okazji – został Tadeusz Mazowiecki.
W tej niekomunistycznej Radzie Ministrów do PZPR należało 44 sekretarzy i podsekretarzy stanu, do PSL Odrodzenie (było takie, było) – ośmiu, do SD – trzech. Bezpartyjnych było 31.
Z gratulacjami dla szefa rządu otwierającego nową epokę pospieszył między innymi Edward Gierek, podkreślając swą radość z wyboru premiera katolika. Po roku, gdy owemu premierowi zamarzyło się zostać prezydentem, na wszelki wypadek postarał się o biskupie świadectwo, że ród jego do Kościoła rzymskokatolickiego przynależy najmarniej od czasów renesansu. Co nie przeszkodziło innemu biskupowi zaapelować: „Niech Żyd głosuje na Żyda, a Polak na Polaka”.
Na razie jednak premier został zaprzysiężony, przy czym ze wzruszenia o mało się nie obalił. Doszedł jednak do siebie i z trybuny na Wspólnej robił „zajączki”, na co radośnie, tym samym znakiem palców złożonych w literę „V”, odpowiadała mu poselska większość z legitymacjami PZPR i jej byłych sojuszników w kieszeni. Wszystkie te, nomen omen, premierowe zawirowania nie zdziwiły jedynie Stefana Kisielewskiego, który, odwołując się do przeszłości, twierdził, że Tadeusz Mazowiecki „zawsze wierzgał, jak przeciwko socjalizmowi coś się mówiło”.
Podtrzymaniu socjalizmu posłużyło...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta