Tajwańczycy nie chcieli drażnić Chin
Wydarzenia w Tybecie nie przeszkodziły Tajwańczykom w oddaniu głosów w sobotnich wyborach prezydenckich na zwolennika zbliżenia z Pekinem. Może wręcz ich do tego zachęciły
Reprezentujący nacjonalistyczną (prochińską) partię Kuomintang Ma Jing Dziou otrzymał 58 proc. głosów, jego rywal z rządzącej dotąd Demokratycznej Partii Postępowej (DPP) Frank Siedo – 41 proc. W wyborach od geopolityki ważniejsza była gospodarka i walka z korupcją. Ludzie po prostu mieli dość nieudolnych rządów odchodzącego prezydenta Czen Szuej Biena. Ale znaczenie zwycięstwa Ma sięga daleko poza wyspę. Nieprzypadkowo tuż po ogłoszeniu wyników z gratulacjami zadzwonił uradowany George W. Bush.
Tajwan to nie tylko ważna gospodarka, ale i jeden z największych potencjalnych punktów zapalnych w świecie. Krzyżują się tu interesy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta