To nie jest king sajz...
Rzecz będzie o nazewnictwie. A jak wiadomo, słowo, a więc nazwa, ma moc ogromną i potrafi zmieniać rzeczywistość. Jeśli ktoś z uporem maniaka będzie nazywać coś pięknym lub brzydkim, to może to coś takim się nie stanie, ale wiele osób może w to uwierzyć. Takie zaklinanie rzeczywistości.
Na podobnej zasadzie działają chyba deweloperzy i pośrednicy, którzy pewien typ mieszkań nazywają apartamentami. Niby wszystko się zgadza: teren ogrodzony, zamknięty i strzeżony (to chyba warunek pierwszy i najważniejszy), a także ładnie zagospodarowany, dobra lokalizacja, wysoki standard budynku i samego mieszkania. Chodzi o rynek wtórny, więc są to mieszkania już urządzone, z zabudowanymi kuchniami wyposażonymi w wysokiej klasy sprzęt AGD itp., itd. Ceny też godne apartamentu – powyżej 10 tys. złotych za mkw. Mowa jest o dwóch mieszkaniach z tabeli „Co i za ile sprzedali warszawscy pośrednicy?” przy Skorochód Majewskiego i Obrońców Tobruku. Czy jest w tych ofertach coś, co nie pasuje do słowa apartament? Jest – chodzi o powierzchnię: 35 i 38 mkw. Z której strony by nie patrzeć, nie jest to rozmiar imponujący.