Kłamliwa mitologia antyrakietowa
Ślepe, bezwarunkowe popieranie wszystkiego, czego chce aktualna administracja w Waszyngtonie, nie służy ani Stanom Zjednoczonym, ani Polsce – twierdzi politolog
Toczona w latach 2002 – 2003 dyskusja wokół wojny w Iraku oraz obecna debata związana z planami instalacji w Polsce bazy amerykańskiego systemu antyrakietowego uwidoczniły pojawienie się poważnego problemu w naszej polityce. Chodzi o dalece posunięty filoamerykanizm, który wyklucza możliwość trzeźwego oglądu polityki USA czy posługiwanie się zdrowym rozsądkiem w podejściu do różnych zagadnień stosunków polsko-amerykańskich.
Przedstawiciele tego nurtu popierają wszystkie aspekty polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych i domagają się czynnego ich popierania przez Polskę. Jakakolwiek próba zastanowienia się, czy to ma sens, czy odpowiada naszym interesom lub, nie daj Boże, stanowisko krytyczne natychmiast są kwitowane miażdżącym zarzutem o populistyczny antyamerykanizm. Oczywiście szkodliwy dla USA i polskich interesów, bowiem – ich zdaniem – wszystko, co dobre dla Ameryki, jest też dobre dla Polski. W ostatnich latach przybrało to postać, z której szydzili – chyba trochę przedwcześnie – lewicowi politycy i publicyści już w pierwszej połowie lat 90. Twierdzili, że dla zwolenników sojuszu i bliskich więzi ze Stanami Zjednoczonymi USA stają się nowym ZSRR. Dodawali przy tym, że ci pierwsi chcą uczynić z Polski państwo satelickie Stanów Zjednoczonych. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, iż mają dzisiaj powody do satysfakcji.
Błędy i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta