W sztuce nie ma nieomylnych
Z Dustinem Hoffmanem rozmawia Barbara Hollender
Rz: W „Absolwencie”, „Nocnym kowboju”, „Rain Manie”, „Tootsie”, „Maratończyku” stworzył pan kreacje niezwykłe, które na zawsze zapisały się w historii kina. Jako aktor miał pan dużo szczęścia.
To prawda. Ale proszę nie zapominać, że ciężko na nie zapracowałem. Po opuszczeniu rodzinnego domu do 30. roku życia żyłem w nędzy. Byłem bezrobotnym aktorem, w Nowym Jorku spałem na podłodze w kuchni w kawalerce Gene’a Hackmana, imałem się każdej roboty, żeby zarobić kilka dolarów. I czekałem na swoją szansę. Nie było łatwo, nie miałem urody amanta. Dopiero „Absolwent” zmienił wszystko w moim życiu, odczarował pecha. To zresztą był film marzenie. Znakomity scenariusz i na dodatek fenomenalny Mike Nichols. Reżyser, który zapewnił mi cieplarniane warunki pracy. Przed rozpoczęciem zdjęć próbowaliśmy przez miesiąc, co się w kinie nie zdarza. A rok później dostałem propozycję od Johna Schlesingera i zagrałem w „Nocnym kowboju”. Pamiętam, że przyjaciele odradzali mi ten film, uważali, że po „Absolwencie” powinienem grać tylko główne role. A to był film, który przyniósł mi ogromną satysfakcję.
A teraz użycza pan głosu misiowi pandzie?!
Wielu moich kolegów uwielbia podkładać głos w animacjach, więc powiedziałem sobie: „Dlaczego nie?”. To było całkiem nowe doświadczenie. Wprawdzie pracowałem już kiedyś przy „Tuesday”, razem z Paulem McCartneyem, ale to był...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta