Amerykański król igrzysk w za dużym płaszczu
Paweł Korzeniowski awansował do dzisiejszego finału na 200 m motylkiem. Na tym samym dystansie Otylia Jędrzejczak była piąta w eliminacjach i płynie dalej
Było ich dotychczas czworo. Dwóch lekkoatletów Paavo Nuurmi i Carl Lewis, gimnastyczka Larisa Łatynina, pływak Mark Spitz. Wszyscy zdobyli po dziewięć złotych medali.
Ich drogi się rozmijały. Nuurmi biegał między wojnami światowymi, gdy można było jeszcze wygrywać na wszystkich dystansach od 1500 do 10 000 m. Łatynina zdobywała medale dla ojczyzny komunizmu, Spitz pływał z wąsami á la Tom Selleck w czasach, gdy rywale już golili ciało od stóp do głów, ale najlepsze sposoby skracania drogi do rekordów dopiero odkrywali. Lewis przerzucił most między dwoma światami, przeskakując z igrzysk teoretycznie amatorskich do igrzysk bez finansowych tabu. Nuurmi i Spitz stracili prawo olimpijskich startów, gdy zaczęli zamieniać swoje medale na pieniądze. W czasach późnego Lewisa to stało się cnotą.
Wczoraj w Pekinie przepłynął obok nich Michael Phelps. Zrównał się z tą czwórką i ruszył dalej.
Paski i gwiazdy
Nowy władca olimpijskiej wyobraźni ma mocno odstające uszy, półotwarte usta i nadużywa słowa „cool”. Wioska olimpijska jest „cool”, było „cool”, że udało się tak łatwo wygrać 200 m dowolnym. Na olimpijską pływalnię Phelps wychodzi w długim dresie-płaszczu wyglądającym na o kilka...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta