Zdjęcia to autoportrety
Wybitna artystka fotografik przekaże jutro depozyt 52 fotografii Muzeum Narodowemu w Warszawie. Jest też gościem I Festiwalu Artura Rubinsteina
Rz: Czy fotografia pozwoliła pani odnaleźć własną tożsamość?
Eva Rubinstein: Długo jej szukałam, bowiem żyłam w cieniu silnych osobowości. Szczególnie ojca, który nieustannie wymagał dla siebie publiczności. Nawet w domu, nie tylko na koncertach. Mama zresztą także była osobą z charakterem. Trudno mi było wtedy nieraz rozpoznać, co sama myślę i czuję. Podobnie było w moim małżeństwie z Williamem Sloane Coffinem, pastorem Uniwersytetu Yale. On też był człowiekiem o dominującej osobowości. Gdy po 12 latach naszego małżeństwa, po rozwodzie, zajęłam się w 1967 r. fotografią, poczułam, że odzyskałam własny głos.
Zdobyła pani wolność?
Więcej, zrozumienie siebie i możliwość decydowania o sobie. Wcześniej, nawet jako tancerka i aktorka na Broadwayu, musiałam wykonywać polecenia innych. W fotografii to jest dla mnie fantastyczne, że podejmuję decyzje i całkowicie jestem za nie odpowiedzialna.
Ojciec szybko zaakceptował pani niezależną drogę i sukcesy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta