Strach może sprowadzić na świat katastrofę
Najpoważniejszym zagrożeniem dla światowej gospodarki jest fakt, że inwestorzy zaczęli wierzyć, iż może dojść do powtórki wielkiego kryzysu z lat 30. XX wieku. To najprostsza droga do samospełniającej się przepowiedni – pisze Ignacy Morawski
Jak zauważyli analitycy jednego z dużych polskich banków, kilka dni temu oprocentowanie polskich obligacji skarbowych w wycenie uwzględniało ewentualność bankructwa naszego rządu. Ceny wielu bardzo bezpiecznych papierów dłużnych na świecie wyceniają ryzyko ich niespłacenia, które zrealizowałoby się wyłącznie w scenariuszu długiej i bardzo głębokiej recesji. Problem polega na tym, że mogłoby do niej dojść wyłącznie wtedy, gdyby… inwestorzy nie przestali się jej bać.
Czas pesymistów
Niestety, strach wymknął się spod kontroli. W takiej sytuacji nawoływania niektórych ekonomistów czy pojedynczych polityków, żeby zachować spokój, na niewiele się zdają. Zadanie opanowania strachu muszą brać na siebie międzynarodowe instytucje finansowe oraz instytucje publiczne największych państw świata.
Z wyliczeń MFW wynika, że w ostatnich 30 latach przeciętny kryzys finansowy wymagał dokapitalizowania banków kwotą ok. 8 proc. PKB danego kraju. Programy w USA to ok. 5 proc. PKB. Czy to wystarczy?
Kiedy rok temu profesor New York University Nouriel Roubini straszył załamaniem światowego systemu finansowego i głęboką recesją, większość ekonomistów przyjmowała to z lekkim uśmiechem. Teraz trudno odnaleźć inne opinie nie tylko na wyszukanych stronach internetowych różnej maści wiecznych pesymistów i anonimowych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta