Aktorstwo polega głównie na czekaniu
Z Markiem Bukowskim rozmawia Małgorzata Piwowar
Rz: Lubi pan być szefem?
Marek Bukowski: Chodzi o Grzegorza, którego gram teraz w serialu „Przystań”? Owszem, postać jest mi bliska, bo to facet z zasadami, który wie, czego chce. Skaleczony przez życie, ale wciąż gotowy na nowe wyzwania, przygodę, przyjaźń, poznawanie ludzi. Jesteśmy do siebie podobni. A szefem nie tyle lubię być, co może umiem, kiedy trzeba.
Co skłoniło pana do powrotu do aktorstwa?
Reżyser Filip Zylber. Jemu nie odmawiam, po prostu. Po raz pierwszy pracowaliśmy razem wiele lat temu przy „Pożegnaniu z Marią”. Efekt współpracy uważam za arcydzieło, choć niespecjalnie wówczas zauważone. Potem, gdy pauzowałem, zastanawialiśmy nad możliwością kolejnej wspólnej realizacji, ale jakoś wszystko się rozmywało, aż do „Przystani”. Wyszła zgrabna lekka historia, w której jest wszystkiego po trochu, jak w życiu. W sam raz na deszczowe jesienne dni. Widzom też się podoba, skoro są tak dobre wyniki oglądalności.
To ciekawe, że w pierwszej kolejności pochwalił pan oglądalność. I to mówi twórca kina niezależnego.
Dużo się zmieniło przez ostatnie lata na świecie, a więc także w kinie i sztuce. Jeszcze kilka lat temu wielu oburzało się, że aktorzy grają w reklamach, a dziś nikt nie widzi w tym żadnego problemu. Także serial jako gatunek został dziś nobilitowany za granicą i w Polsce. Nie jest już traktowany jak...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta