Unurzani w bagnie Peerelu
Od jutra na ekranach wstrząsający „Dom zły” Wojciecha Smarzowskiego
Znakomity film. I potworny jak uderzenie obuchem w głowę. Pięć lat po „Weselu” Wojciech Smarzowski znów pokazuje Polskę, jakiej nie zobaczymy na reklamowych billboardach ani w kolorowych magazynach. „Urodziłem się w domu złym” – mówi w wywiadach.
Jest rok 1978. W małej wiosce w Bieszczadach, w samotnym domu, w cieniu pegeeru zostaje popełniona potrójna zbrodnia. Cztery lata później milicjanci przeprowadzają wizję lokalną z podejrzanym o morderstwo mężczyzną, który tamtego dnia przyjechał w Krośnieńskie, żeby zacząć nowe życie po rodzinnej tragedii. I po tygodniach nietrzeźwienia. W drodze do pegeeru, gdzie dostał posadę zootechnika, Świroń trafił do zagrody Dziabasów. To jest materiał na mroczny thriller i reżyser konsekwentnie, bez znieczulenia, prowadzi widza do prawdy o zbrodni.
Jednak „Dom zły” to przede wszystkim opowieść o Polsce. Gorzka, bo – pytając „Kim jesteśmy?” – Smarzowski nie sięga do narodowych wzlotów czy tradycji...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta