Zarazić miłością do siebie
Błażej Augustyn do tej pory cenił się sam, teraz zaczynają go cenić także w Serie A
Transfer do Catanii był niezrozumiały. Do Legii pod koniec ubiegłego sezonu zgłosili się działacze klubu z Sycylii, który szykował się do walki o utrzymanie w Serie A. W Warszawie nikt tego piłkarza nie chciał zatrzymywać, a gdy Włosi zaproponowali 500 tysięcy euro – trudno było nie skorzystać z okazji. W tamtej lidze nie sprawdzili się już lepsi, jak ostatnio Radosław Matusiak, nic dziwnego, że w powodzenie Augustyna nikt nie wierzył.
W Legii pamiętają go jako człowieka, który nie umiał przegrywać. Nie chodziło o to, że nie radził sobie po porażce drużyny w którymś z czterech meczów ligowych, w jakich wystąpił. Nie radził sobie z przegraną walką o piłkę na treningu i przegranym sprincie od słupka do słupka – myślał, że będzie najlepszy we wszystkim, co robi. Mało kto go lubił, a sam Augustyn uważał się za najbardziej skrzywdzonego piłkarza na świecie.
Bez pokory
– O tym, że umie grać, byłem przekonany. Sam jeździłem do Anglii, gdy trenował z pierwszą drużyną Boltonu, ale występował w drugiej, bo Sam Allardyce zaczynał skład od tych, którzy skończyli 30 lat. O Augustynie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta