Kto ma prawo do żalu
Nie można się zgodzić na szantaż śmiercią i żałobą. Katastrofa z 10 kwietnia nie przydaje politycznym oponentom prezydenta znamienia moralnego grzechu – pisze filozof prawa
W narodowej rozmowie po tragedii, jaka wydarzyła się 10 kwietnia, pojawił się też niedobry, niebezpieczny ton – ton, który ostrym zgrzytem zakłóca nastrój powagi, smutku i żałoby. To ton odmawiania prawa do wyrażaniu żalu po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego (i wielu innych wspaniałych ludzi, ale tu chodzi głównie o niego) tym, którzy wcześniej byli jego politycznymi oponentami i krytykami. To ton spisywania aktu oskarżenia przeciw tym, którzy w polskich sporach przed 10 kwietnia byli po drugiej stronie politycznej barykady niż tragicznie zmarły prezydent. To ton zawłaszczania prawa do patriotycznego wzruszenia przez tych, którzy z prezydentem i z partią, z której się wywodził, politycznie się zgadzali.
Ten ton pojawił się w różnych wersjach i w różnych melodiach. W wersji łagodnej znalazł się w komentarzu Pawła Lisickiego („Żałoba i kicz pojednania”, „Rz” z 13 kwietnia), który zadaje sobie sarkastyczne pytanie: „Skąd ten płacz powszechny? Skąd rozpacz na tylu twarzach? Jak to się stało, że śmierć tego polityka nagle spowodowała wybuch tak wielkiego narodowego współczucia?” – po czym odpowiada: „nie do końca czyste sumienie”. Przypisując ludziom rozpaczającym po tragedii kwietniowej – a w każdym razie tym spośród nich, którzy wcześniej prezydenta krytykowali – „nieczyste sumienie”, Lisicki sugeruje, że wcześniejsza krytyka była...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta