Powieści z głowy, czyli z niczego
"Good night, Dżerzi”, najnowsza, jakoby o Kosińskim, książka Janusza Głowackiego jest jak poglądowy preparat do demonstrowania w szkole. Temat lekcji: dlaczego w Polsce nie ma dobrej powieści?
Bo nikomu się nie chce ich pisać. Ale produkcja wydawnicza widoczna w księgarniach jest przecież ilościowo całkiem imponująca. Co więc czytelnicy dostają zamiast powieści? To właśnie zobaczymy, analizując „Good night, Dżerzi”. Ściślej mówiąc, jest całkiem sporo literatów chętnie zabierających się do powieści, tyle że nie chce im się pracować. Są przekonani albo udają wiarę, że powieść zawsze powstaje wyłącznie z głowy autora.
Jeśli ktoś dopatruje się w powyższych słowach aluzji do tytułu przedostatniej książki Janusza Głowackiego, to słusznie. I dlatego chcę tu podkreślić, że uważam „Z głowy” za rzecz znakomitą. Jest to hołd złożony przez wybitnego przedstawiciela hłaskoidów założycielowi nurtu Markowi Hłasce, który pisząc „Pięknych dwudziestoletnich”, ustanowił kanon gatunku. Hłasko swoją twórczość zaczynał na ugorze wzruszonym już trochę wcześniej przez Leopolda Tyrmanda. W ten sposób odkrywamy efektowne zazębienie, oś albo może warszawsko (z dużą domieszką Łodzi) – nowojorski oscylator: Tyrmand.
– Kosiński – Głowacki. Tyrmand pojechał z Warszawy na podbój Nowego Jorku i podbił go, przynajmniej na pewien czas. Jeszcze bardziej efektownie wyszło to Jerzemu Kosińskiemu, i jeszcze bardziej gwałtownie się zawaliło. Obaj pisarze jakby odtworzyli los postaci stworzonej przez Kosińskiego w „Wystarczy być” (a przedtem przez Tadeusza Dołęgę-Mostowicza w „Karierze Nikodema Dyzmy”)....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta