Kino jak futbol jest grą zespołową
Ken Loach opowiada o swoim spotkaniu z Erikiem Cantoną
Rz: Ken Loach robi komedię? Zaskoczył pan widzów!
Ken Loach: To chyba dobrze. Artysta, który staje się przewidywalny, szybko się kończy. Czasem trzeba spojrzeć na świat inaczej. Pewnie zresztą nie odszedłem bardzo daleko od tego, co zwykle mnie interesuje. W „Szukając Erica” próbowałem pokazać ludzi, którzy są w stanie wydobyć się z kryzysu i wstać po burzach, jakie im się w życiu przydarzają. Pewnie można było opowiedzieć tę historię jako dramat, ale tym razem chciałem zrobić coś radośniejszego, bardziej optymistycznego.
Ze względu na Erica Cantonę?
Rzeczywiście szukaliśmy dla niego miejsca w filmie i rola idola, który może kogoś zainspirować do działania, wydawała nam się najodpowiedniejsza.
Skąd wziął się pomysł współpracy z Cantoną? To prawda, że on sam się do pana zgłosił?
Tak. Zadzwonił i umówiliśmy się na spotkanie. Zaproponował mi zrobienie filmu o piłkarzu i jego kibicach, miał już nawet pomysł. Chciał opowiedzieć historię fana, który jeżdżąc za swoim idolem, traci wszystko – rodzinę, pracę, kumpli. To było ciekawe, ale jakoś do mnie nie przemawiało. Film nabrał kształtu, gdy za scenariusz wziął się mój stały współpracownik i przyjaciel Paul Laverty. To on wymyślił postać zdesperowanego listonosza, dla którego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta