Hiszpania: byle turyści przyjechali
Ostatni kryzys odcisnął piętno na hiszpańskiej gospodarce. Kraj bardzo powoli zaczyna wychodzić z zapaści. Ludzie nauczyli się żyć w nowych warunkach, ale wypatrują zmian na lepsze
Danuta Walewska z Barcelony
Vincente Jose Martinez, kasjer w supermarkecie domu towarowego El Corte Ingles, bardzo dokładnie ogląda paczki wędlin i wyjmuje zabezpieczenia przed kradzieżą. Są przyklejone nawet do tych, które kosztują półtora euro, i w różnych miejscach, tak żeby naprawdę trudno było je znaleźć. To chwilę trwa, ale wszyscy przy kasach są cierpliwi. Wiadomo – kryzys. Nie wszystkich stać na zakupy.
Miriam Farouk prowadzi taksówkę i jest przeszczęśliwa, że Światowy Kongres Telefonii Komórkowej napędza jej klientów. Jeździ także w nocy, bo „niektórym jest wtedy bardzo trudno trafić do hotelu”. Jest Egipcjanką i przyjechała do Hiszpanii na początku lat 90. Dzisiaj ma 47 lat.
– Żyje się bardzo trudno. Gdybym tylko mogła, wyjechałabym stąd – mówi. – Dokąd? – No właśnie, dokąd... – zastanawia się. – Najgorsze jest to, że nie ma dokąd wyjechać. Wszędzie jest kryzys. Może do Arabii Saudyjskiej – mówi. Tylko że tam nie mogłaby prowadzić taksówki, nie mówiąc już o noszeniu supermini, do której się przyzwyczaiła.
Kryzysowa oferta
Większość hiszpańskich fryzjerów wyznaczyła dwa dni w tygodniu, kiedy strzygą bezrobotnych taniej o 25 proc. Marco Aldany to jedna z sieci, gdzie osoba bez pracy zapłaci o jedną czwartą mniej, jeśli ostrzyże się w poniedziałek albo środę między godz. 15 a 17....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta