Brydż wieczorową porą
Piotr Gawryś, słynny polski brydżysta w rozmowie z Joanną Bojańczyk: – Decyzje podejmuje się w totalnej niepewności. Pewne są tylko nasze karty. Tu nie wystarczy logika. Trzeba rozgryźć przeciwnika. Wyczuć jego emocje, wahania
Rz: Trzy tytuły mistrza świata, trzy wicemistrzowskie, mistrz i wicemistrz Europy, najwyższy tytuł klasyfikacyjny Światowej Federacji Brydżowej, wielokrotny tytuł mistrza Polski... Wszystko wymieniłam?
Piotr Gawryś: Ja tego tak nie liczę.
Zaczął pan grać jako czternastolatek. Podrasowano panu papiery, bo w Federacji można było zacząć grać, mając 16 lat.
Ówczesny kapitan naszej drużyny wiele lat później został prezesem Polskiego Związku Brydża Sportowego. Jak chciałem go skonfundować, mówiłem mu: pamiętasz Andrzej, jak fałszowałeś mi legitymację?
Pana rodzice grali? Ja pamiętam z dzieciństwa zadymiony pokój i stół przykryty kocem. Nie znosiłam tego, bo grywali co tydzień przez pół nocy. To była popularna rozrywka inteligencji, jeszcze z tradycją w dwudziestoleciu. Przed wojną był nawet pociąg do Zakopanego, który nazywał się Narty-Brydż.
Brydż był popularną grą rodzinno-towarzyską. Moi rodzice też oczywiście grali, ale ja, jak miałem jakieś dziesięć lat, doszedłem do wniosku, że to głupie zajęcie. Później zdanie zmieniłem. Ale generalnie brydż miał wysoki status. Kiedy w połowie lat 20. XX wieku rozgrywano pierwszy międzypaństwowy mecz między Anglią i Stanami, to wielodniowy maraton był transmitowany w ówczesnych mediach, czyli w radiu, bo telewizji nie było. To jest rywalizacja o dużych możliwościach socjalnych,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta