Błotne żniwa
Słyszymy raz po raz, że Grossowie koncentrują się tylko na sprawach przykrych i hańbiących dla Polaków, nie przypominając jednocześnie przykładów działań heroicznych, pięknych i zacnych. Ale czy osoba pisząca o chorobie musi pisać też o zdrowiu? – zastanawia się prawnik i publicysta
Zdecydowana większość osób – w tym publicystów i historyków – wypowiadających się dotychczas publicznie na temat nowej książki Jana Grossa i Ireny Grudzińskiej-Gross miała nade mną tę przewagę, że nie znała jej pełnego, ostatecznego tekstu. Nie musiała zatem miarkować swego oburzenia takimi drobiazgami jak rzetelność wobec krytykowanych przez siebie autorów: oceniając treść książki na podstawie przypuszczeń, pogłosek i dedukcji z poprzednich publikacji Jana Tomasza Grossa, mogła swobodnie dać wyraz swemu wzburzeniu, patriotycznie motywowanemu zgorszeniu i szczerej trosce o standardy naukowe, tak radykalnie naruszone przez nieznaną im jeszcze książkę.
Pozbawiony dobrodziejstwa owej zasłony niewiedzy nie jestem w stanie – nawet gdybym z jakichś powodów bardzo chciał – przyłączyć się do tego chóru oburzenia. Przyczyny mojego zdania odmiennego wobec powszechnej już krytyki „Złotych żniw" ujmę w trzy myśli dotyczące zarówno samej pracy Grossów, jak i dotychczasowej reakcji na niewydaną jeszcze książkę.
Grossowie, wprowadzając częściowo czytelnika w błąd, sugerują kilkoma zabiegami retorycznymi, że osnową faktograficzną książki jest owa upiorna „gorączka złota" polegająca na przeczesywaniu gruntów w dawnych obozach zagłady dla wyszukiwania cennego kruszcu w zwłokach...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
