W czasach astmy srebro jest złotem
Justyna Kowalczyk o biegu łączonym i dzisiejszym starcie na 10 km techniką klasyczną, o szalonym tempie i ataku Norweżek
Rz: Chcieliśmy pani po biegu gratulować srebra, a pani wyglądała, jakby się miała rozpłakać...
Justyna Kowalczyk: Nie, to złe wrażenie. Jestem szczęśliwa. Zdobyłam medal. W trzeciej z rzędu wielkiej imprezie. Proszę zobaczyć, ile w historii tych polskich medali w MŚ było... Dla mnie to już czwarty. Tyle samo przywiozłam z igrzysk olimpijskich. I mam nadzieję, że to nie ostatnie słowo. Medal jest, teraz liczy się bieg na 10 km. Jeden dzień, który mamy na odpoczynek, to dużo, ale nie ma czasu, żeby rozkładać wszystko, co się zdarzyło wcześniej, na czynniki pierwsze.
Im dalej od tego biegu po srebro, tym niedosyt mniejszy?
W ogóle nie chcę słyszeć o niedosycie, bo dałam z siebie wszystko. Nie tylko w sobotę, dawałam wszystko od maja, gdy zaczęłam się przygotowywać. A że bieg będzie rozgrywany taktycznie, tego należało oczekiwać.
Spodziewała się pani takiego szalonego tempa?
Chciałam, żeby na części klasycznej było jeszcze szybciej. W pewnej chwili pomyślałam, że w nosie mam norweską taktykę i w ogóle taktykę innych. Walczę o swój medal. Dlatego ruszyłam. Marit się za mną...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
