Szczęśliwy wędrowiec
Mieczysław Weinberg. Świat zastanawia się, dlaczego przez lata ten wspaniały kompozytor był kompletnie nieznany
„Kim jest Weinberg?" – pytała kilka miesięcy temu Eleonore Büning na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung".
– „Jak to możliwe, że kompozytor, który stworzył ponad 500 dzieł i którego muzyczni koledzy w Moskwie wymieniali jednym tchem z Szostakowiczem i Prokofiewem, mógł tak kompletnie zniknąć z pola widzenia?". Te same pytania możemy zadawać i my, bo choć Mieczysław Weinberg zawsze Warszawę nosił w sercu, jego muzyka dopiero teraz, i to nadal zbyt rzadko, zaczyna być w Polsce grywana.
Dorobek twórcy urodzonego w Warszawie, ale przez większą część życia mieszkającego w Moskwie, jest rzeczywiście imponujący: 26 symfonii, cztery sinfonietty, 17 kwartetów smyczkowych, mnóstwo innych utworów kameralnych i pieśni oraz – jakby jeszcze było mało – siedem oper i trzy balety. Może właśnie owa niezwykła obfitość dla wielu stała się podejrzana? Kompozytor tworzący z taką łatwością nie wydaje się godzien głębszego zainteresowania. Weinberga na dodatek traktowaliśmy jako przedstawiciela konserwatywnej, mało ciekawej muzyki Związku Radzieckiego. Uważano, że tworzył pod wpływem Prokofiewa i Szostakowicza, nie wprowadził natomiast muzyki rosyjskiej na nowe tory, tak jak uczynili to młodsi od niego: Gubajdulina czy Schnittke.
Na zachód od Polski informacje o nim zaś w ogóle nie docierały. Zadbała o to komunistyczna władza kontrolująca...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta