Strasburskie standardy tworzy Wielka Izba
Nie można mówić jednym tchem o zbrodniach wojennych, które się nie przedawniają, a jednocześnie tolerować bariery czasowe i rezygnować z oceny wyjaśniania i ścigania tych zbrodni – pisze publicysta prawny
W postępowaniu odwoławczym przed Trybunałem w Strasburgu skarga katyńska nie stoi wcale na straconej pozycji. Przemawiają za nią nie tylko argumenty moralne, ale również prawne.
Problem prawny sprowadza się do jednej podstawowej rzeczy: jak przekonać Wielka Izbę do zastosowania standardów europejskiej konwencji praw człowieka do zbrodni, którą popełniono w czasach, kiedy takiej konwencji w ogóle jeszcze nie było. I jak przekonać Trybunał, by uznał się za właściwy do oceny śledztwa, które było wszczęte i prowadzone przez Rosję przez osiem lat, zanim państwo to podpisało europejską konwencję praw człowieka. A więc, formalnie rzecz biorąc, nie była ona jeszcze wtedy zobowiązana do przestrzegania jej postanowień, w tym art. 2 konwencji, który chroni prawo do życia.
Za formalnoprawną gardą
W świecie procedur, także tych obowiązujących przed Trybunałem w Strasburgu, zasada niedziałania prawa wstecz jest zasadą fundamentalną. Bez niej nie ma rządów prawa, nie ma międzynarodowego ładu prawnego i racjonalnego postępowania. I to właśnie za tak szczelną, czysto formalnoprawną gardą, ukryła się Rosja w Strasburgu.
Fakty są dobrze znane. Śledztwo rosyjskiej prokuratury w sprawie zbrodni popełnionej w lesie katyńskim w 1940 r. było prowadzone od 1990 r. Władze Rosji przystąpiły do europejskiej konwencji praw człowieka w maju 1998 r. We...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta