Dwie kobiety w świecie dominujących mężczyzn
Mariusz Treliński wyjaśnia, dlaczego zdecydował się połączyć w jednym wieczorze „Jolantę” Czajkowskiego i „Zamek Sinobrodego” Bartóka.
„Jolantę" Czajkowskiego reżyserował pan w Teatrze Maryjskim w Sankt Petersburgu i pokazał z udziałem Anny Netrebko i Piotra Beczały w Baden-Baden, a dyrygował Walery Gergiew. Po raz pierwszy jednak drugą część wieczoru koprodukowanego przez Teatr Wielki – Operę Narodową i Metropolitan Opera stanowić będzie „Zamek Sinobrodego" Bartóka.
Mariusz Treliński: „Jolanta" jest bardzo rzadko granym utworem Piotra Czajkowskiego, ostatnią operą, jaką skomponował. Jest to baśń, której przestrzeń interpretacyjną otwiera niezwykle skomplikowany kontekst biograficzny kompozytora. Czajkowski pisze ją po trzykrotnej próbie samobójczej. Oskarżono go o homoseksualizm, a samobójstwo miało być „honorowym rozwiązaniem", które gwarantowało zatuszowanie sprawy. Wstrzyknął więc sobie wirus czerwonki, wszedł do Newy przy 30-stopniowym mrozie. Takie okoliczności towarzyszyły powstaniu „Jolanty" i wskazują jednoznacznie, że może być interpretowana jako coś więcej niż baśń.
Przypomnijmy, kim jest główna bohaterka.
Jolanta to niewidoma księżniczka, odseparowana od ludzi przez swojego ojca, króla René. Jest ona przedziwną, fascynującą postacią nawiązującą do archetypu ślepca, niewidomego poety, jasnowidza. Wielokrotnie powtarza, że nie potrzebuje światła, żeby widzieć. Mamy więc wieloznaczną opowieść o odmienności,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta