Od awangardy do poloneza
Pożegnanie | W wieku 81 lat po długiej chorobie zmarł wczoraj w Katowicach kompozytor Wojciech Kilar. Wielki twórca muzyki koncertowej i filmowej przegrał walkę z nowotworem.
Zbyt wielka popularność w przypadku artysty zajmującego się sztuką nienastawioną na masowy odbiór bywa podejrzana. Świadczy, że twórca pragnie schlebiać gustom publiczności. Przypadek ten nie dotyczy jednak Wojciecha Kilara.
Niemal wszystko, co komponował, niezależnie, czy był to prosty motyw filmowy czy wielka msza, natychmiast zyskiwało ogromne uznanie. Nawet nowatorski „Riff 62" wykonany po raz pierwszy na festiwalu Warszawska Jesień w 1962 roku tak się spodobał słuchaczom spragnionym awangardowych brzmień, że utwór trzeba było bisować.
Niemal od początku drogi twórczej poruszał się po dwóch artystycznych dziedzinach: muzyki koncertowej oraz filmowej, bo kontakty z kinem nawiązał w 1958 roku przy „Nikt nie woła" Kazimierza Kutza. Stał się autorem ścieżek dźwiękowych do ponad 150 tytułów takich reżyserów, jak Andrzej Wajda, Kazimierz Kutz, Roman Polański, Janusz Majewski czy Jane Campion.
Dwa nazwiska trzeba wymienić oddzielnie. Pierwsze to Krzysztof Zanussi, który poprosił go o muzykę do fabularnego debiutu – „Struktury kryształu", i odtąd nie rozstawał się z nim przy żadnym filmie. Z kolei Francis Ford Coppola tak zachwycił się jego utworami orkiestrowymi, że zadzwonił do Polski o trzeciej nad ranem i poprosił o muzykę do „Draculi", Kilar zaś nie odmówił, bo bardzo cenił jego filmy.
Był zresztą znawcą kina....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta