Łzy same do oczu płyną
Anna Rogowska - najlepsza polska tyczkarka o niespełnieniu w Sopocie, skutkach wypadków i wierze w przyszłość.
Medal był głośno zapowiedziany, a na szyi go brak. Będzie pani odwoływać zapowiedzi?
Anna Rogowska: Oczywiście, że nie. O złocie myślałam, bardzo w nie wierzyłam, ale tym razem się nie udało. Piąte miejsce to za mało, liczyłam na więcej.
Bardzo boli to niespełnienie?
Musi boleć. Przecież 4,70 dawało pierwsze miejsce, ja pokonałam 4,65. Zwycięstwo było nawet nie w zasięgu tyczki, tylko w zasięgu ręki, palców. Bardzo mi przykro. Tak dużo pracy włożyłam w przygotowania. Stać mnie było, by w niedzielę pokonać 4,70, a może i więcej. Wszystko na to wskazywało, wynik 4,76 przed mistrzostwami też.
Pani skoki z próby na próbę wyglądały coraz lepiej. Co się stało w tych decydujących chwilach, coś nam umknęło?
Najkrótsza odpowiedź: po prostu nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta