Pożar bolesny dla Kościoła
Skoro przez miniony rok byliśmy z Dariuszem P., to nie możemy zostawić go samego, gdy ciążą na nim bardzo poważne zarzuty – pisze kapłan katolicki.
Porównywanie Dariusza P. z Jastrzębia-Zdroju do biblijnego Hioba nasuwało się samo i nie wyglądało na przesadę. Oto głęboko wierzącego katolika, stojącego od zawsze blisko ołtarza, najpierw jako ministrant, a potem jako nadzwyczajny szafarz Komunii św., ojca wzorcowej wręcz rodziny, spotkało tak ogromne nieszczęście. Na skutek niewielkiego w sumie pożaru stracił aż pięcioro najbliższych – żonę i czworo dzieci. Po ludzku rzecz biorąc, życie mu się zawaliło. Nikt by się nie zdziwił, gdyby reakcją Dariusza P. na tak straszne wydarzenia był bunt przeciwko Bogu, wielkie rozterki i wątpliwości, zawód, a przynajmniej rozczarowanie. Przyjęto by to ze zrozumieniem.
Podziw i chluba
Nic takiego jednak nie nastąpiło. Dariusz P. nie obraził się na Boga i Kościół, nie pomstował, nie przeżywał dramatycznego rozdarcia. Zachowywał się zupełnie inaczej. Dla wielu – imponująco. „Powszechny szloch rozległ się w kościele dopiero, kiedy proboszcz na koniec zaczął czytać podziękowanie przekazane przez pana Dariusza z synem Wojtkiem. – Jako że małżonkowie Joanna i Dariusz stanowili jedno przez 19 lat, tak i forma tego podziękowania będzie stanowić jedność: myśli, pragnień, uczuć – zaznaczył proboszcz przed jego odczytaniem. To podziękowanie powinni przeczytać także ludzie spoza Jastrzębia. Jest tak poruszające, że przytaczamy je w całości" – relacjonował na swych stronach internetowych „Gość...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta