Obama i kłopoty z NATO
Już niedługo w Walii odbędzie się szczyt NATO, na którym stawią się wszyscy stosowni prezydenci, premierzy, ministrowie obrony i szefowie sztabów. Tego rodzaju spotkania odbywają się co dwa–trzy lata; można zasadnie przypuszczać, że obecne będzie ważne, a jednak nikomu do niego niespieszno. Czemu? Ponieważ NATO w swoim obecnym kształcie nie jest w stanie stawić czoła jakimkolwiek wyzwaniom. Podczas niedawnych manewrów w krajach bałtyckich całe NATO razem wzięte było w stanie zmobilizować 6 tysięcy żołnierzy. Rosyjskie siły zbrojne, będące przecież w nie najlepszej kondycji, odbywały swoje manewry w tym samym czasie – i od ręki były w stanie przerzucić do regionu działań 60 tysięcy.
NATO nie ma ani żołnierzy, ani pieniędzy – tych ostatnich nie starcza nawet na ukończenie budowy nowego centrum dowodzenia w Brukseli (to, czy wzniesienie podobnego centrum kosztem setek milionów euro powinno należeć do priorytetów, jest osobną kwestią...). Pieniędzy zaś brak, ponieważ, mimo iż postanowiono, że każde państwo członkowskie Sojuszu powinno przeznaczać na obronę przynajmniej 2 proc. PKB: robią tak jedynie Stany...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta