Nie deptać trawy
Ten turniej to dziś tenisowy kombinat z działem sprzedaży, finansów, marketingu i kadr. Pieniądze są za duże, by rządzili amatorzy.
Krzysztof Rawa z Londynu
Na kortach numer 14 i 15, małych, przechodnich, między kortem nr 1 i kortem centralnym, w tym roku nie ma białych linii. Trawa lśni, przystrzyżona w kratkę na obowiązkowe 13 mm (8 mm jest do gry), ale na środku stoją tylko małe tabliczki: „Keep off the grass" – nie deptać trawy.
Nikt nie depcze. Ludzie jedynie fotografują tabliczki z zapałem, jakby to był Rafael Nadal podczas zwycięskiego forhendu. Obok każdego z dwóch nieużywanych kortów (wątpliwości nie ma – na tablicy świetlnej stoi: „No play on this court in 2014") pojawiły się za to zgrabne postumenty. Na nich w odległości wygodnej dla oczu eleganckie obrazki i krótkie opisy: „Nowa długoterminowa wizja Wimbledonu" i „Co zaczęliśmy i co będzie w następnym etapie przebudowy".
Pięcioletnie obligacje
W największym skrócie: będzie dach nad kortem nr 1, więcej kortów treningowych, efektowne nowe wejście, nowe miejsca dla widzów, mediów, personelu, więcej kwiatów, sklepów i miejsc relaksu.
Działacze All England Lawn Tennis Club (AELTC) już dawno zrozumieli, że można to wszystko zrobić, bo wimbledońska trawa w połączeniu z wielkim tenisem ma wartość wyjątkową. O fundusze starać się trzeba, ale kłopotu z tym nie ma. Gdy spytać, skąd wezmą 100 mln funtów na plan, na drugi dach i śmiałe zamierzenia...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta