Kasa i sława
Jeśli Floyd Mayweather jr i Manny Pacquiao spotkają się w ringu 2 maja, trzęsienie ziemi będzie nie tylko w Las Vegas. Ale czekają nas też inne atrakcje.
Nie chodzi jedynie o gigantyczne honoraria, ale również o to, że spełnione zostaną wreszcie marzenia tych, którzy na ten pojedynek czekają od lat. Takie ringowe wojny były przecież od zarania solą boksu. Gdy Jack Dempsey bił się z Gene Tunneyem czy Jackiem Sharkeyem, a później Joe Louis z Maxem Schmelingiem, interesował się tym cały świat.
Podobnie było już w telewizyjnych czasach, gdy Muhammad Ali walczył z Joe Frazierem i George'em Foremanem. Dwie przegrane walki Mike'a Tysona z Evanderem Holyfieldem biły rekordy finansowe w systemie pay per view. Później zastąpił ich Oscar De La Hoya, teraz standardy wyznacza Mayweather jr.
Co do tego, że jego pojedynek z Pacquiao znów przesunie finansowe granice, nikt nie ma wątpliwości, ale znaki zapytania nie zniknęły. Zbyt wiele jest bowiem sprzecznych interesów największych graczy na rynku, by wiara w nieodwracalność tego wydarzenia mogła być mniej krucha. Przed laty Lennox Lewis mówił „Rz", że najpierw sława, później kasa –...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta