Zielone ludziki po polsku
To, że nie widać rosyjskich przygotowań do wojny hybrydowej w Polsce, nie oznacza, że ich nie będzie. Nie wolno nie doceniać rosyjskiej szkoły planowania strategicznego – pisze publicysta.
Wojna na Ukrainie, nazwana hybrydową, otworzyła planistom i strategom oczy na nowe zagrożenie, którego przed 2014 r. na ogół nie brano poważnie – atak Rosji ukryty za nieregularnymi działaniami „nieznanych sprawców". W Polsce taka operacja byłaby dużo trudniejsza, ale czy niemożliwa?
Przeprowadźmy publicystyczną grę operacyjną, wcielmy się w potencjalnego agresora i zastanówmy: jeśli chciałby zaatakować hybrydowo, jak by to zrobił, kto i co mogłoby pełnić w Polsce funkcję krymskich „zielonych ludzików". Takie analizowanie wyprzedzające pozwala lepiej się przygotować do eliminacji zagrożenia, gdyby przeciwnik zechciał zaatakować, a jeśli nie zechce – będzie ćwiczeniem, które oby się nigdy nie przekształciło w ponurą rzeczywistość.
Kto następny?
Planiści NATO po cichu, a minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii całkiem otwarcie wskazują Łotwę i Estonię, w mniejszym stopniu Litwę, jako kolejne obiekty ataku hybrydowego. Warunki w tych krajach sprzyjają powtórzeniu wariantu ukraińskiego, choć byłoby to dużo trudniejsze. Wszystkie są członkami NATO, na ich terytorium ćwiczą lub wręcz stacjonują siły natowskie, a prezydent Barack Obama...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta