Film, który woła o pamięć
Nominowany do Oscara „Syn Szawła” jest wstrząsający, prawdziwy, ale też odmienny od innych obrazów Zagłady.
Barbara Hollender
To więcej niż film. To krzyk w obronie człowieczeństwa. W obronie godności, gdy jest ona deptana. Pytanie o moralność w czasach amoralnych. Po to jest sztuka, żeby takie pytania zadawać.
Mój ojciec przeżył Auschwitz. Nigdy o tym nie opowiadał. Tylko w domu zawsze musiał być chleb.
Przed dekadą wychodziłam z kina ze ściśniętym gardłem z projekcji filmu „Los utracony" nakręconego według prozy Kertesza. Lajos Koltai, najskromniej jak można, przeniósł na ekran historię 13-letniego żydowskiego chłopca z Budapesztu, który trafił do obozu koncentracyjnego. Do dzisiaj pamiętam sceny nocnych apeli na mrozie, dziecko leżące dwa dni obok martwego kolegi, żeby brać za niego porcję zupy. Kromki chleba wsuwane zachłannie, obiema rękami do ust. Selekcje do gazu. Konanie w deszczu i błocie.
Teraz na ekrany wchodzi „Syn Szawła" László Nemesa. To 48 godzin z życia Szawła Ausländera, węgierskiego Żyda, członka Sonderkommando z Auchwitz-Birkenau. I wiem, że ten film znów we mnie zostanie. Przerażające sceny. Ludzie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta