Czarne dziury naprawdę istnieją
„A jednak się kręci" – wyszeptał Galileusz, stojąc przed trybunałem rzymskiej inkwizycji. My nie musimy szeptać, że czarne dziury naprawdę istnieją, ponieważ mamy na to fotograficzny dowód.
W roku 1796 francuski matematyk Pierre Simon de Laplace opublikował książkę pt. „Exposition du Systeme du Monde", w której przekonywał, że w kosmosie muszą istnieć przerażające obiekty o niewielkiej objętości, ale o olbrzymiej masie.
W 1916 roku niemiecki fizyk Karl Schwarzschild wyliczył na podstawie równania pola ogólnej teorii względności Einsteina (ogłoszonej rok wcześniej) istnienie tzw. osobliwości. Wielu współczesnych mu fizyków oburzało się, że to jakaś intelektualna fanaberia, ponieważ w osobliwości przestają działać teoretyczne prawa fizyki ze względu na nieskończone wyniki. Nie mogli uwierzyć, że mogą istnieć obiekty grawitacyjne o tak wielkiej masie i gęstości, że nawet światło nie jest w stanie z nich uciec.
Jednak w 1931 roku indyjski astrofizyk Subrahmanyan Chandrasekhar wsparł teorię Schwarzschilda, wyliczając maksymalną masę białego karła (granica Chandrasekhara), po zwiększeniu której następuje nieunikniona zapaść gwiazdy w czarną dziurę. Sama nazwa „czarna dziura" – stworzona dla zobrazowania tego, że takie obiekty nie odbijają niczego, niczym ciało doskonale czarne – została wymyślona dopiero pod koniec lat 60. XX wieku przez...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta