Gruby błąd Assange’a
Założyciel WikiLeaks chciał ujawnić korupcję prezydenta kraju, który mu pomógł.
Gdy w czerwcu 2012 r. Julian Assange znalazł schronienie w ambasadzie Ekwadoru na tyłach luksusowego domu towarowego Harrod's w Londynie, był młodym, pełnym sił i pewnym siebie człowiekiem. Ale kiedy grupa policjantów w cywilu wyprowadziła w czwartek w południe z pomieszczeń ambasady Australijczyka, światu ukazał się starzec z białą brodą nerwowo wykrzykujący: UK resist! (Brytanio nie ulegaj! – w domyśle Ameryce).
Bo też przez siedem lat gościny w malutkiej, latynoskiej placówce dyplomatycznej pętla wokół Assange'a zaciskała się coraz bardziej, groźba, że skończy życie w jednym z amerykańskich więzień, stawała się coraz bardziej prawdopodobna. To najwyraźniej odcisnęło ogromne piętno na programiście.
Waszyngton nie daruje
Kilkanaście minut po aresztowaniu Assange'a prezydent Lenin Moreno wygłosił przemówienie do ekwadorskiego narodu, w którym zapewnił, że uzyskał od...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta