O interes publiczny zadba tylko krytyczny wyborca
Kultura polityczna to jeden z najsłabszych punktów polskiej transformacji. Małe grzeszki latami uchodzą politykom, urzędnikom, społecznikom.
Jakiś czas temu szłam spotkać się z ministrem, ale powód nie był związany ze sprawami służbowymi. Przed wejściem do budynku ministerstwa zobaczyłam kamery mało przyjaznej telewizji. Natychmiast poczułam dyskomfort. Jak ja się wytłumaczę? Co powiem? Przecież taka sytuacja nie powinna mieć miejsca!
Czy poszłam tam coś załatwić dla siebie? Nie. Dla swojej organizacji? Też nie. To była wizyta kurtuazyjna, wzajemne podziękowania za wcześniejszą wspólną pracę. Nawet nie byłam w nią zaangażowana, gdyż wtedy jeszcze pracowałam gdzie indziej. Ale wiedziałam, że takich sytuacji, gdy ktoś wchodzi coś załatwić i nikt poza otoczeniem o tym nie wie, są tysiące. Jako obywatele nie mamy nad tym żadnej kontroli, a to sprawia, że pracownikom administracji publicznej i politykom trudno w ogóle zadawać sobie pytanie czemu służą różne wizyty w ministerstwach. Oczywiście co jakiś czas wybucha skandal. Raz na jakiś czas jakiś informator da znać mediom. Po skandalu wszyscy jednak pamiętają co najwyżej emocje temu towarzyszące.
W mętnej wodzie diabeł ryby łowi
Chociaż jednak musi być taki etap, gdy osoby pracujące w ministerstwach są informowane, czego nie należy robić. Chciałam kiedyś spotkać się z nowo zatrudnioną pracownicą Ministerstwa Cyfryzacji. Poznałam ją na sympozjum naukowym kilka miesięcy wcześniej, gdy dopiero miała zacząć pracę. Rozmawiałyśmy o przejrzystości państwa. Kiedy miałam...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)