Mars i Wenus nie muszą być osobno
Wydaje mi się, że w pełni zrozumiałem znaczenie słowa „surrealistyczny”, dopiero gdy zabrałem zeszłego lata rodzinę na wakacje do sielankowego miasta Spello w Umbrii. Mieszkaliśmy w obrębie średniowiecznych murów i spędzaliśmy większość czasu siedząc na tarasie lub w kawiarnianym ogródku i planując następny posiłek. Biły kościelne dzwony, mężczyźni grali w karty, stare kobiety krążyły po ulicach z zakupami, dzieci bawiły się w cieniu drzew. Policja w Spello miała zdecydowanie niewiele do roboty. Łatwo było wpasowaćsię w ten niespieszny, spokojny tryb życia.
Każdego ranka wracałem jednak z kiosku z egzemplarzem „International Herald Tribune” i gdy czytałem gazetę pod drzewem, powracało do mnie poczucie nierzeczywistości. Zdjęcia wysadzonych autobusów w Bagdadzie i zasieków w strefie Gazy widniały obok doniesień o rosyjskich zakusach na Arktykę oraz o tym, jak amerykański Kongres znów bezmyślnie zatwierdził kolosalne wydatki wojskowe. Gdyby w owym czasie w Spello towarzyszył mi jakiś Marsjanin, trudno mi byłoby przekonać, że zarówno błogi spokój jak i wojny mają miejsce na tej samej planecie....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta