Starszy syn szewca D.
Na dziedziniec uniwersytetu zaczęły wjeżdżać autobusy. Wysypywali się z nich cywile, ubrani jak na tę zimną, marcową pogodę przystało, w jesionki, pikowane kurtki, czapki. Niektórzy mieli pałki. Tak! Typowe pałki z wyposażenia milicyjnego. Jedni trzymali je przed sobą, inni chowali za plecy lub wsunęli w rękawy wierzchniej odzieży. Był to aktyw robotniczy, który zjechał się z fabryk Warszawy, żeby uspokoić studencką młodzież podatną na wpływy wichrzycieli.
Kotłujący się po dziedzińcu tłum studentów znieruchomiał, wpatrzony w nieoczekiwanych przybyszów.
Aktyw uformował się dosyć sprawnie w ciasne szeregi i sunął ławą do przodu.
Studenci cofali się powoli w stronę biblioteki, a potem w głąb, za budynek BUW do Pałacu Kazimierzowskiego.
Wtedy go zobaczyłem. Byliśmy naprzeciw siebie. On wśród aktywu, ja w spłoszonej, cofającej się ciżbie studentów. Niewysoki mężczyzna w jesionce z futrzanym kołnierzem, czapa także futrzana. Starszy syn szewca D. Z jego bratem Jankiem uczęszczałem do jednej klasy. Bywałem u nich w domu. Mieszkali na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta