Nie jestem kulinarnym faszystą
Z Robertem Makłowiczem rozmawia Jacek Cieślak
Rz: Większość znawców sztuki kulinarnej je tylko po to, żeby jeść, tymczasem pan potraktował kulinaria jako pretekst do gawędy o kulturze i historii. Skąd taki pomysł?
Kiedy spaceruję czasami po polskich miasteczkach, ze zgrozą się dowiaduję, że ludzie uważają mnie za kucharza. Dlatego na początku chciałem z całą mocą podkreślić, że kucharzem nie jestem, zarówno jeśli chodzi o uprawiany zawód, jak i wykształcenie. Chciałem iść na dziennikarstwo i pisać o poboczach kuchni i kultury. Ale zdałem maturę w niefajnym roku 1982 i dziennikarstwo na początku stanu wojennego nie wydawało mi się dobrym pomysłem na życie. Wybrałem historię, ale wytrwałem w przekonaniu, że kuchnia jest jednym z najbardziej uniwersalnych kluczy do świata kultury – bez niej nie da się zrozumieć miejsca, w którym przebywamy. I odwrotnie – sztuki kulinarnej nie da się zrozumieć, jeśli odrze się ją z kulturowego kontekstu. Dopiero połączenie tych dwóch perspektyw tworzy spójną całość. W 1992 r., kiedy zacząłem pracować jako dziennikarz, zająłem się właśnie kuchnią i jej otoczką. Pisałem o tym, o czym sam chciałbym przeczytać. Moją pierwszą książką, jak na Krakauera przystało, była „C.
K. kuchnia” opisująca życie kulinarne w przestrzeni imperium habsburskiego w środkowej Europie – z uwzględnieniem jego bogactwa obyczajowego i kulturowego. Kiedy dostałem propozycję, żeby przygotować program telewizyjny,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta