Wspólny pień
Wiele gestów potrafi przywołać ciepło i nadzieję Bożego Narodzenia. Zanim w Toskanii zapanowała choinka, jej mieszkańcy też spotykali się wokół drzewa. Tyle że płonącego w palenisku
Jak wygląda Boże Narodzenie we Włoszech? A u pani w domu? Takie pytanie zadają mi najczęściej dziennikarze. Bardzo trudno wytłumaczyć, że ze świętami we Włoszech, tak jak z każdym innym objawem życia, bywa rozmaicie, różnią się w zależności od regionu, od miasta. Wpływ wzorców anglosasko-amerykańskich ujednolicił obraz Bożego Narodzenia w świecie zachodnim, ale nadal, i całe szczęście, trwają ogniska lokalnych zwyczajów. Na kanwie ogólnych tradycji wyrasta to, co nazywam domowym Bożym Narodzeniem, splot różnych rodzinnych przekazów; widać to u mnie w domu, przede wszystkim na płaszczyźnie kulinarnej.
We Florencji, podobnie jak w wielu miastach włoskich, już od średniowiecza w wigilię Bożego Narodzenia spalało się w kominku wielki pień drzewa, najczęściej dębowy. Po włosku pień to „ceppo, a Pietro Fanfani, XIX-wieczny pisarz i filolog toskański, tak opisuje ten zwyczaj w swoim Słowniku mowy toskańskiej: „W dolinie rzeki Chiana, a szczególnie w okolicach Cortony, istnieje taki zwyczaj, że wszystkie rodziny zbierają się w swoim gronie, aby obchodząc Święta Narodzenia Pańskiego, odnowić poczucie domowej wspólnoty. Wśród innych wesołych rzeczy, które mają zwyczaj robić, jest wkładanie do ognia, wokół którego gromadzi się cała rodzina przed wieczerzą, dużego pnia drzewa na spalenie, następnie zawiązuje się po kolei dzieciom oczy i każe im się uderzać w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta