Król o uśmiechu rekina
Nie wybrał zawodu z powołania. Jak podkreślał w jednym z wywiadów: „Byłem fanem — chciałem zobaczyć kilka gwiazd kina”. Podobno ta ciekawość sprawiła, że trafił do Hollywood.
Na dodatek wydawał się wyjątkowo beztroski. Dobrze ilustruje to anegdota z 1956 roku. Wówczas 18-letni Jack zatrudnił się jako goniec w wytwórni MGM. Dostarczał listy i przesyłki, a w wolnych chwilach podziwiał sławy, m.in. Gene’a Kelly’ego i Grace Kelly. Pewnego dnia wpadł na producenta Joe Pasternacka i niewiele myśląc, wypalił: „Cześć Joe!”. Producent zwrócił uwagę na bezpośredniego chłopaka i załatwił mu próbę ekranową. Wypadła fatalnie. Pasternack doradził Nicholsonowi kilka lekcji dykcji i gry aktorskiej. Jednak początkujący aktor nie chciał iść do szkoły. Uważał, że będzie go to kosztowało za dużo wysiłku. W tym czasie pochłaniały go inne zajęcia. „Wychodziłem z założenia, że trzeba poderwać wszystko, co się rusza” — wspominał później lata młodości.
Z tego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta