Traktat lizboński – dogmat naszych mędrków
Niektóre środowiska w Polsce uważają, że jako niedojrzali i zaściankowi powinniśmy bezrefleksyjnie imitować to, co postanowi obecna europejska większość. Wtedy same wyrosną nam niemieckie autostrady, francuskie elektrownie i londyńskie City – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Można mieć spore wątpliwości, czy traktat lizboński uporządkuje wewnętrzną strukturę Unii Europejskiej i sposób jej działania. Jest to bowiem dokument zbyt obszerny i niespójny, by określić jej fundamentalne zasady. Traktat został zawarty jako efekt kompromisu kilku silnych lobby w łonie konwentu, który przygotowywał projekt konstytucji europejskiej – dziś przetworzony na traktat. Towarzyszy mu obszerny traktat o funkcjonowaniu UE, a uzupełniają liczne protokoły i deklaracje. Zatem, dokument, który miał porządkować prawno-kompetencyjny chaos w Unii, generuje jego kolejną odsłonę.
Sztuczne więzy
Celem traktatu jest pogłębienie integracji UE. Tylko czy model odgórnej, prawniczo-urzędniczej unifikacji Europy jest właściwą metodą do realizacji tego celu?
Stany Zjednoczone są jednym krajem z jednym narodem. Poszczególne stany mają jednak odmienne prawa i jakoś im to w funkcjonowaniu we wspólnym państwie nie przeszkadza.
Natomiast w Unii mnożącej wszelkiego typu regulacje wciąż mamy do czynienia z blokowaniem wspólnego rynku – choćby w dziedzinie pracy, w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta