Chodzimy z Havlem na wino
Pavel Kohout w Warszawie. Czeski dramaturg o fascynacji polską historią i sztuką, flircie z komunizmem i swoim byłym prezydencie
Rz: Pana życie zaczęło się jak opowiadanie Hrabala, w sielskiej historii był zalążek dramatu. Pana tata został dilerem czeskich samochodów Praga. W Oświęcimiu.
Pavel Kohout: Przyjechałem do Polski z rodzicami, mając cztery miesiące. Kiedy po dwóch latach wróciłem do Pragi, zadziwiałem wszystkich... mówiąc po polsku. Rodzice nie mieli dla mnie w Oświęcimiu czasu, zajmowała się mną Polka. Dziś już niewiele pamiętam z waszego języka, ale wszystko rozumiem. A jedyny obraz, jaki pozostał mi w pamięci z tamtych dwóch lat, to straszliwa burza i przerażony pies, który wskoczył przez okno do naszej willi.
Już nie o Oświęcimiu, lecz o Auschwitz, wspomina pan w dramacie „Cyjanek o piątej”.
Moja oświęcimska historia miała kontynuację po wojnie. Przyjechałem do Auschwitz w 1946 r. Byłem studentem, miałem 18 lat. Przeżyłem wstrząs. Kiedy po latach wielka gwiazda czeskiego teatru Vlasta Chramostova poprosiła mnie o napisanie roli, zdecydowałem się zaadaptować dla niej opowiadanie Teci Werbowskiej o skomplikowanych polsko-żydowskich losach. Zawsze interesowała mnie wasza historia. Myślę, że mieszkańców Polski spotkał podczas II wojny światowej najokrutniejszy los. Żaden europejski kraj nie był okupowany i przez Niemców, i przez Rosjan. Żeby lepiej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta