Miejskie święto dobrej woli
David Bedford, były rekordzista świata w biegu na 10 000 m i dyrektor maratonu londyńskiego, dla „Rzeczpospolitej“
Rz: W niedzielę startuje Flora Maraton Warszawski. To już 30. jubileuszowa edycja, ale wie pan, co będzie w poniedziałek na czołówkach stołecznych stron gazet? Nie zwycięzca biegu, ale narzekania kierowców, że przez maratończyków stali w korkach. W Londynie też tak jest?
David Bedford: Nie, u nas najazd biegaczy to powód do świętowania. Oczywiście nie dla wszystkich, ale dla większości tak. Maraton stał się częścią londyńskiej kultury. Jest tak również dlatego, że większość ludzi nie biegnie tylko po to, by się sprawdzić, ale w celach dobroczynnych. Prawie 80 procent zbiera w ten sposób pieniądze na jakiś wzniosły cel. Maraton staje się więc takim świętem dobrej woli, do tego widać go na czołówkach gazet, w telewizji. Ludzie są szczęśliwi, że mogą to zobaczyć z bliska.
Może Brytyjczycy po prostu bardziej kochają sport? To chyba nie jest wielkie wyrzeczenie dla kierowców: oddać na jeden dzień drogę biegającym?
Moim zdaniem Brytyjczycy jeszcze bardziej od sportu kochają show. I nasz bieg nim jest. To skrzyżowanie maratonu olimpijskiego z karnawałem w Notting Hill. Biegną w nim zawodowcy, ale i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta