Zróbmy referendum, wprowadźmy euro
Negatywny wynik referendum w sprawie euro zmartwiłby mnie, ale jeszcze bardziej zmartwiłoby mnie narzucanie woli siłą większości przez mniejszość – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Prezydent rozdarty między chęcią odegrania roli odpowiedzialnego męża stanu, który godzi strony, a polityka, który musi dbać o swój twardy elektorat wysyła sprzeczne sygnały w sprawie przyjęcia euro. Z jednej strony chce pokazać, że jest głową państwa, która troszczy się o los całego państwa, i w krytycznej sytuacji jest w stanie ustąpić w pewnych swoich poglądach na rzecz dobra państwa, z drugiej strony przypomina sobie o sporej grupie swoich zwolenników, dla których nagła zgoda na pozbycie się złotego jest niezrozumiała.
Balansujący prezydent
Lech Kaczyński obawia się zapewne, że po prawej stronie wyrośnie jakiś kandydat z okolic Radia Maryja, który jednoznacznie opowie się przeciw wspólnej walucie i dzięki temu uszczknie jemu, a potem Prawu i Sprawiedliwości kilka punktów procentowych poparcia. To zresztą stary problem PiS. Jak, nie rezygnując z proeuropejskiego kierunku, zachować przy sobie elektorat eurosceptyczny. I stąd PiS i Lech Kaczyński w większości kwestii związanych z Unią będą zachowywać niejednoznaczne stanowisko.
Zwolennicy szybkiego wprowadzenia wspólnej waluty w Polsce najpierw krzyknęli z radości, kiedy prezydent po posiedzeniu Rady Gabinetowej zasugerował, że może się zgodzić na wcześniejsze przystąpienie naszego kraju do strefy euro. Potem jęknęli zawiedzeni, kiedy okazało się, że Lech Kaczyński jednak...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta