Po koronacji Obamy
W polskich komentarzach zachwycano się amerykańską ponadpartyjną zgodą. Rzeczywiście, żaden czołowy demokrata nie wystąpił z tezą, że teraz celem rządzących będzie to, by republikanie nigdy nie powrócili do władzy lub by w ogóle przestali istnieć – pisze filozof społeczny
Uff, wreszcie mamy to za sobą! Nowa epoka już się rozpoczęła, lecz nadal żyjemy w tym samym świecie. Setki milionów ludzi oglądały zaprzysiężenie 44. prezydenta USA, setki tysięcy marzły godzinami w Waszyngtonie, by przeżywać je na miejscu i móc z oddali podziwiać Kapitol. Przedstawienie było doskonałe, choć pojawiły się głosy, by w przyszłości zrezygnować z poetów.
Nie wszyscy zrozumieli przesłanie amerykańskiej Wisławy Szymborskiej. Natomiast nie zepsuł poinauguracyjnych nastrojów fakt, że zaprzysiężenie okazało się nieważne i musiało cichcem zostać powtórzone, tym razem w dużo mniejszym, bo kilkuosobowym, gronie.
Sukcesy polskiej dyplomacji
Przemówienie nowego prezydenta mógł z powodzeniem wygłosić także konserwatysta. Fox News i konserwatywne radiostacje z lubością wykazują uderzające podobieństwa do przemówienia George’a Busha, porównując poszczególne zdania i frazy.
Obama musiał potem do późna w nocy obchodzić oficjalne bale, powtarzając dziesięć razy ciągle te same niemal słowa i gesty, jakby był Philem z „Dnia świstaka”. Okazało się przy tym, że nie tańczy lepiej niż Bush. Brak wyczucia rytmu przypomniał, że Obama nie jest typowym Afroamerykaninem. Na szczęście media, także konserwatywne, zamiast powtarzać bez końca scenę dziesięciokrotnego wykręcania ręki Michelle, koncentrowały się na sukni nowej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta