Przytulony do widelca
Codzienność tego sportu to szalone podróże po Europie, noce w busach i na promach. Zarabia się w Polsce, w Anglii, w Szwecji i w Rosji, ale nie są to łatwe pieniądze. Wytrzymują tylko ci, którym zmęczenie mija na widok czarnego toru
Wtorkowy poranek pod Göteborgiem. Grupa polskich żużlowców kończy wspólne śniadanie u Zdzisława Kołsuta. Zdzisław mieszka od lat w Szwecji i przekonuje właścicieli tamtejszych klubów do Polaków. Dzięki niemu coraz więcej polskich żużlowców znajduje uznanie w oczach promotorów. Kołsut potrafi wynegocjować dobrą stawkę za zdobyty punkt, godziwe pieniądze za przejazd do Szwecji i dba o terminowość wypłat.
Tomasz Jędrzejak, który zdobywał tytuły drużynowego mistrza Szwecji dla Vetlandy i Lejonen, żartuje, że w Szwecji zawodnik nie zdąży się wykąpać, a promotor już stoi przed drzwiami do łazienki z należnym honorarium. Ten scenariusz sprawdza się, pod warunkiem że żużlowiec zdobywa punkty. Jeśli przyjeżdża na metę na końcu stawki, promotor mu dziękuje i sięga po zmiennika. Zaufanie odbudowuje się ciężko. Do składu wraca się tylko w sytuacji, gdy udowodni się postawą w lidze polskiej lub angielskiej, że forma zwyżkuje lub gdy kontuzja wyłączy ze startów podstawowego zawodnika.
Klamoty z duszą
Żaden z chłopaków, którzy wsiadają na motocykl z silnikiem o pojemności 500 cm sześciennych chłodzony powietrzem, nie dopuszcza do siebie myśli o „dzwonie” (kontuzji). Każdy liczy, że silnik podrasowany u tunera (wysoko kwalifikowanego mechanika – przyp. red.) będzie latał jak najdłużej i nie trzeba będzie często robić kapitalnego remontu. Tym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta