Tajemnice willi Berlusconiego
Rezydencja włoskiego premiera na Sardynii do niedawna była tylko symbolem bezguścia i próżności. Mówiono o niej Camelot albo Berluscolandia. Teraz zyskała nową nazwę: Disneyland rozpusty
W 1988 roku, gdy był „tylko” jednym z najbogatszych biznesmenów Włoch, Silvio Berlusconi kupił 60-hektarowy teren dawnego folwarku nad morzem od niejakiego Flavio Carboniego. Polityczni oponenci wypominają mu to do dziś. To Carboni miał w 1982 roku zorganizować ucieczkę do Londynu Roberta Calviego, „bankiera Pana Boga”, który wmieszał watykański bank w interesy z mafią i zapłacił za to życiem. Carboni był wielokrotnie skazywany (raz nawet na 15 lat) za związki z mafią, ale zawsze sąd wyższej instancji go uniewinniał. Niemniej na Villa Certosa do dziś ciąży cień mafii.
Jest nawet sztuczny wulkan
Berlusconi od razu zaczął przebudowywać posiadłość, zmieniając ją w oazę luksusu, w której można odpocząć, rozerwać się, a przede wszystkim ubijać interesy i podejmować najważniejsze decyzje. Jak wspomina australijski magnat medialny Rupert Murdoch, w 1993 roku, podczas kolacji w Villa Certosa, Berlusconi ogłosił, że musi lecieć do Mediolanu, by założyć partię polityczną, która uratuje Włochy przed komunistami. – Myśleliśmy, że zwariował. A udało mu się – wspomina Murdoch.
O posiadłości zaczęło być głośno w 2001 roku, gdy Berlusconi po raz drugi został premierem. Villa Certosa zaczęła funkcjonować jak Camp David, ośrodek wypoczynkowy amerykańskich prezydentów, w którym przyjmują oni swoich politycznych i niepolitycznych przyjaciół. Z biegiem czasu, jak można...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta